W jedna z sierpniowych niedziel wybralismy sie do Filadelfii i wszytko bylo by ok, bo miasteczko warte zwiedzenia, ale zmuszeni bylismy wrocic do domu wczesniej niz planowalismy poniewaz ogromny upal tego dnia szybko nas wyczerpal i zwiedzanie robilo sie coraz mniej przyjemne.
Filadelfia oddalona zaledwie 2 godziny jazdy samochodem na poludniowy zachod od Nowego Jorku ma zreszta ma bardzo bujna historie. Miasto zalozono w 1682 roku, szybko stalo sie najwiekszym miastem w okolicy, a podczas Rewolucji Amerykanskiej Filadelfia byla miejscem spotkan politycznych liderow (miedzy innymi: Benjamin Franklin, Thomas Jefferson, George Washington), ktorzy w 1776 roku podpisali deklaracje Niepodleglosci a w 1787 roku Konstytucje.
I widac, ze miasto (szczegolnie stara czesc miasta) zyje z tej historii i zarabia na tlumach turystow. Ale jak pisalam, z racji na oromny upal tego dnia, nam sil starczylo jednynie na muzeum sztuki, przejscie miastem ( w tym ratusz) i lunch:). Nawet za wielu zdjec nie pstrykalismy:(
(PS. dlugie schody przed muzeum staly sie slawne dzieki scenie finalowej filmu Rocky z 1976 roku:))
Pewnie bedzie trzeba kiedys tam wrocic (moze jesienia) i nadrobic straty, poniewaz pomysl byl niezly, ale pora nie ta:)