Rowerki
Ok, niektorzy ostatnio sie podsmiewuja, ze jezeli Robert przynajmniej raz na tygodniu mnie nie wyprowadzi zebym sie wybiegala na swiezym powietrzu, to jestem nie do wytrzymania:).. i chyba cos w tym jest:)
W listopadowa sobote wstalismy pozno, kolo 9 rano:) , wiec wypad gdzies dalej juz odpadal. Zdecydowalismy sie pojezdzic na rowerach w Stillwell Woods Park na Long Island, ktory w sumie juz dobrze znamy, ale trasy rowerowe nadal potrafia tam dac w tylek. Trasy, podobnie jak szlaki do chodzenia po gorach, dziela sie od latwych po naprawde trudne. Jezdzi sie po konarach, polamanych klodach, piasku, blocie, kamieniach, miedzy konarami, drzewami, wawozami, czyli po wszystkiem po czym mozna sobie wymarzyc jezdzac na rowerze gorskim….czasami Robert mnie wycignie na te najtrudniejsze trasy, i choc nie jest mnie latwo przestraszyc, konczy sie krzykami i prowadzeniem roweru pod gorke. Nastepne kolko juz bierzemy osobno:)